4 LIPCA 2019 | MIEJSCA
Najstarszy komiks świata, czyli prehistoryczne malowidła w Tassili N'Ajjer.
Wyobraź sobie osiem tysięcy lat. Trudno? A teraz wyobraź sobie osiem tysięcy lat zebrane w jednym komiksie. A właściwie w zbiorze rysunków, które powstawały przez te tysiące lat, tworzone przez ludzi odtwarzających swoją codzienność. Polowania, pływanie w rzece, tańce. Brzmi intrygująco?
Tassili N’Ajjer jest właśnie takim komiksem - zbiorem ponad 15 tysięcy rysunków naskalnych i rytów, rozsianych na setkach kilometrów. Najstarsze z nich pochodzą sprzed 10 tysięcy lat (ok 8 tysięcy lat p.n.e.). Wiele przepadło już bezpowrotnie, zniszczone przez wiatr i słońce. Każde opowiada jakąś historię.
Największa galeria na świecie, od lat znajdująca się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Galeria fascynująca każdego, kto ją odwiedzi.
Co w Tassili n'Ajjer widzą biolodzy, historycy i ufolodzy
Biolodzy dostrzegają w tych rysunkach proces przejścia tego regionu ze stanu kwitnącej, zielonej i żyznej krainy, obfitej w zwierzęta takie jak krokodyle, hipopotamy (rzeki!), żyrafy, antylopy, słonie itp., w stan piaszczystej, jałowej pustyni - najmłodsze rysunki pokazują już niemal wyłącznie wielbłądy.
Historycy wskazują kolejne etapy rozwoju ludzkiej gospodarki - polowania, uprawa ziemi, hodowla bydła, udomowienie koni.
Znawcy sztuki zachwycają się wyjątkowym mistrzostwem wykonania prehistorycznych rysunków, nierzadko wykorzystujących kolory i perspektywę. Wybrane rysunki uważane są za wytwór fantazji, kreatywności ówczesnych ludzi, a nie po prostu odtworzenie rzeczywistości! Coś zupełnie wyjątkowego dla tamtych czasów.
A ufolodzy… Tak, ufolodzy, wskazują rysunki mające potwierdzać tezę o tzw. paleo-kontakcie, według której w czasach prehistorycznych ziemię odwiedzali wielokrotnie przybysze z kosmosu, przekazując ludziom technologię, która pozwoliła na przykład zbudować egipskie piramidy. Wskazują na rysunki postaci z okrągłymi głowami, ubranymi w coś co może przypominać kombinezony kosmonautów, na podobieństwo największego malowidła w Tassili (6 metrów), które ich odkrywca - Henri Lhote (również zwolennik teorii o paleo-astronautach) - nazwał “Wielkim Bogiem Marsjan”, z podobnymi rysunkami z tego samego okresu, znalezionymi w Japonii czy Australii. Erich von Daeniken zdaje się mówić w swoich książkach: “przypadek? nie sądzę”. Naukowcy odpierają te teorie mówiąc o rysunkach postaci szamanów. I jedni i drudzy nie wydają się być przekonujący.
Legenda płaczących krów
Nie tak dawno temu, na oko jakieś osiem tysięcy lat temu, pasterz prowadził swoje stado do jedynego miejsca w okolicy, gdzie jeszcze miał nadzieję znaleźć wodę. Wędrowali długo, w spiekocie, ostatkiem sił dotarli na miejsce - woda jednak zniknęła wraz z ostatnią szansą na ratunek. Wycieńczony pasterz, patrząc na krowy, zdychające jedna po drugiej, rył na skale pamiątkę tej sceny - obraz przestawiający umierające zwierzęta, w tym jedną z nich, z wielką łzą płynącą po policzku.
To legenda związana z „Płaczącymi krowami”, jednym z najbardziej znanych rytów w Parku Narodowym Tassili N’Ajjer, w Algierii. Niektórzy dopowiadają jeszcze, że mniej więcej na ten czas, około 8 tysięcy lat temu, współcześni klimatolodzy datują kilkusetletnią suszę w tym regionie.
Uwagę przyciąga niezwykły kunszt wykonania rytu. Autor, współcześnie pewnie zasłużyłby na miano rzeźbiarza, ma świadomość roli cienia i światła w rzeźbie, wyczucie materiału, stosuje nawet podwójne linie i środki tworzące wrażenie perspektywy. Najbardziej zdumiewa jednak co innego - linie mają różną głębokość i ułożone są w taki sposób, by rzucane przez nie cienie przesuwały się wraz ze słońcem i wywoływały wrażenie ruchu krów!
Jaka by nie była prawda malowidła z Tassili N’Ajjer pobudzają naszą wyobraźnię, inspirują do podróży do świata osiem tysięcy lat temu. Zabierają w osobną, wewnętrzną podróż do świata dawnego, autentycznego i zupełnie nam nieznanego. W wieku podboju kosmosu.
Może nasza przeszłość, to co było i ci, którzy byli przed nami, jest nie mniej pasjonująca i pojemna niż kosmos nad naszymi głowami? Jak ocean, kryjący więcej zagadek niż „wielka przestrzeń” nad naszymi głowami.