8 lutego 2025 | RELACJE

SYWESTER Z SURYKATKAMI - KALAHARI, BOTSWANA

ANNA OLEJ-KOBUS AKA AFRYKANKA

Prawda jest taka, że choć surykatki znajdziecie w każdej reklamie wypraw do Botswany, to łatwiej trafić szóstkę w totka, niż je spotkać. Czasem ludzie są przekonani, że je widzieli, choć w rzeczywistości były to wiewiórki ziemne lub mangusty lisie. Na szczęście mieliśmy przewodnika z Planet Baobab, który wiedział gdzie ich szukać!

Dojazd, czyli joga w błocie

Lepiej nie mogłam zacząć Nowego Roku 2025 niż w towarzystwie świetnych dziewczyn na wyprawie outventure.life! (A kolejne wyprawy prowadzę tu w czerwcu i lipcu, opis programu i terminy TUTAJ i na stronie outventure.life)

Przepis na idealny początek roku?

  • Wstań o godzinie, która nie istnieje na zegarku.
  • Zafunduj sobie głęboko relaksujący african massage w otwartym aucie.
  • Poćwicz jogę w tym asanę „pies z głową przy oponie” sprawdzając ile kamieni i gałęzi trzeba zebrać, by wykopać auto z błota
  • Zjedz śniadanie z surykatkami na Kalahari!

Bo aby spotkać surykatki, trzeba zdusić śpiocha w sobie i wstać o barbarzyńskiej godzinie.

  • Ale jak nie chcę kawy, to mogę iść od razu do recepcji? – moje dzielne Great Girls negocjują twardo kolejne minuty by choć odrobinę dłużej pospać.
  • Możesz, ale o 5.30 musimy jechać…
  • Dobra, wstanę o 5.10 to się wyrobię.

To się nazywa, być świetnie zorganizowaną!

Bladym świtem kawa odrobinę wraca mnie do życia, ale znacznie skuteczniejszy w budzeniu jest african massage. Czyli po prostu jazda wyboistą drogą, gdzie we wrześniu snuły się za nami warkocze kurzu, ale teraz spadł deszcz, jedzie się po błocie.

To znaczy jedzie się, póki się nie utknie. Przejechaliśmy kilka kałuż (ominąć się nie dało, bo krzaki wokół), ale w końcu utykamy. Koła buksują w miejscu, trzeba coś pod nie podłożyć. Na szczęście w okolicy leżą jakieś gałęzie, zatem zaczynamy je zbierać, podczas gdy kierowca ćwiczy skłony by się nie uwalać błotem, ale jednak sprawdzić jak skutecznie wyjechać.

W końcu udaje się dotrzeć do surykatek. I wtedy okazuje się, że deszcz, który nam trochę pokrzyżował szyki, był dla tych stworzeń prawdziwym błogosławieństwem!

Menu dla malucha

– Mamo! Nie chcę skorpiona! On się rusza! – maluch sprawiał wrażenie jakby naprawdę nie miał ochoty na przyniesione mu śniadanie.

– Ależ kochanie, zjedz chociaż odwłok. Za mamusię, za tatusia…

– Błeee… Ohyda! Wolę pająka! – maluch nie dawał za wygraną.

– Nie to nie, mamo ja zjem! – większa surykatka, być może starsze rodzeństwo, najwyraźniej była zainteresowana posiłkiem, który energicznie próbował się wyrwać na wolność.

– Rozumiem skarbie ale twój młodszy brat musi nauczyć się polować… – mama patrzyła na dzieci i co chwila zadzierała głowę do góry, wypatrując niebezpieczeństw.

Szczęśliwie dla nas poprzedniej nocy spadł deszcz i dzięki temu surykatki znajdowały więcej jedzenia. Co chwila przybiegały do malucha ze zdobyczą. W pewnym momencie przyniosły mu pająka (nieżywego) i skorpiona (gotowego do walki). Maluch dzielnie to wszystko zjadał, choć przy skorpionie zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak!

Może po prostu był przejedzony, bo całe stado ofiarnie go karmiło, zatem zaczął grymasić. Aż w końcu ogarnęła go taka senność, że skulił się, przytulił do taty i zasnął…

Trzymiesięczne maluchy muszą same zadbać o jedzenie, a gdy mają pół roku zaczynają pomagać w wychowywaniu kolejnych dzieci. Im większa grupa, tym większe szanse na przetrwanie, bo więcej par oczu do wypatrywania niebezpieczeństw. A te kryją się wszędzie…

Pieśń ratuje życie

W tej grupie surykatek miesiąc temu urodziły się cztery maluchy, ale trzy z nich upolował wojownik zbrojny, drapieżny ptak, w którego menu są też mangusty lisie i wiewiórki ziemne. Dlatego wśród surykatek tak ważni są strażnicy, z poświęceniem wypatrujący zagrożeń.

Choć akurat to stado ma dodatkowego strażnika: człowieka wynajmowanego przez Planet Baobab. Od świtu wędruje że zwierzakami i gdy turyści jadą na safari z surykatkami, podaje gdzie można je spotkać. Bez niego szukanie stworzeń wśród bezkresu Ntwetwe Pan byłoby jak szukanie igły w stogu siana, bo te niewielkie stworzenia (mają zaledwie 30 cm wzrostu!) łatwo przeoczyć w płowych trawach.

Wystarczy jednak postać chwilę nieruchomo (oczywiście jak już jesteśmy blisko nich), by dostrzec biegnące sylwetki. Surykatki praktycznie cały czas są w ruchu! Popiskują przy tym bezustannie, informując pozostałych członków kolonii.

Badacze nazywają to „pieśnią stróża” i jest niczym wysyłanie SMS: „Mam się dobrze, jest OK, a ty?”. Jednak życie na Kalahari to nie sielanka, dlatego najważniejsi są strażnicy: od ich czujności zależy przetrwanie całej grupy. Ofiarnie wypatrują zagrożeń, nawet na chwilę nie robiąc sobie przerwy na jedzenie, ale mogą tak wytrwać maksymalnie dwie godziny. Potem strażnicy muszą się zmienić gdyż surykatki nie mają rezerw tłuszczu, stąd poświęcają większość czasu na poszukiwanie pożywienia.

Surykatka na głowie

Tymczasem zaaferowane stworzenia co chwila przystawały drapiąc ziemię. W pewnym momencie zwierzak stojący obok mnie energicznie rozkopał piasek. Po chwili błyskawicznie odgryzł kolec jadowy i ze smakiem schrupał soczystego skorpiona! Wspiął się na łapki, rozejrzał dookoła i pobiegł przed siebie.

Inna surykatka dopadła żabę byka (buczek południowoafrykański). To ogromna żaba, wydająca gromki odgłos przypominający ryczenie bawołu, stąd jej oryginalna nazwa. Dla surykatki to cenna zdobycz, bo dostarczająca nie tylko jedzenia lecz i picia. Po kilku minutach z żaby zostały nędzne resztki, obwąchiwane przez pozostałych członków stada, czy aby coś do zjedzenia nie zostało…

Wędrowaliśmy przez kilkanaście minut obok stadka. Surykatki nic sobie z naszej obecności nie robiły – widać było, że ludzie to dla nich tylko kolejny element krajobrazu. Może nawet cieszyła je nasza obecność, bo odstraszaliśmy inne drapieżniki? Co jakiś czas kładłam się na piasku by zrobić zdjęcie z poziomu ziemi (z nadzieją, że nie kładę się na skorpionie!) i spojrzeć na świat tak, jak widzą go surykatki.

Płowe trawy ciągnęły się po horyzont, kończący się linią drzew. Po drugiej stronie pasa traw zaczynało się solnisko. Oślepiająca bielą bezkresna równina, na którą stworzenia pewnie nigdy się nie zapuszczały, bo tam szans na jedzenie nie było żadnych.
Obok mnie przebiegło kolejny zwierzak. Zamarłam w bezruchu. Czasem surykatki wspinają się na głowy leżących ludzi, by mieć lepszy punkt obserwacyjny. Nie tym razem. Stworzenie obrzuciło mnie przelotnym spojrzeniem i pobiegło dołączyć do stada. Ale w końcu się doczekałam 

: D

Waleczne serca

– Ze mną są bezpieczne… – przewodnik jakby czytał w moich myślach, a może po prostu wszyscy turyści mieli te same pytania i obawy. – Ale gdy je zostawiam na noc, martwię się, by do ich norki nie zakradł się wąż, albo by nie trafiły w paszczę głodnego szakala…

A to nie jedyne niebezpieczeństwo. Zagrożeniem są też deszcze, bo norki (dające schronienie przed upałem i drapieżnikami) podczas ulewy mogą stać się śmiertelną pułapką.

Surykatki rozsławił Timon z filmu „Król lew”, mimo że akcja działa się w Afryce Wschodniej, zaś te stworzenia żyją wyłącznie na południu Afryki. To najbardziej społeczne ssaki świata, dla których klan jest ich całym światem, a stado może liczyć od kilku do nawet 40 przedstawicieli. Im większa grupa – tym większe szanse przetrwania, bo małe grupy muszą sobie radzić bez wartowników, a wtedy łatwo stają się ofiarami drapieżników.

Te zwierzaki podbiły serca ludzi charakterystycznym stawianiem na tylnych łapach (co pozwala im wypatrywać niebezpieczeństw) oraz ciemnymi plamami wokół oczu, nadającym im zawadiacki wygląd. W rzeczywistości służą one ochronie wzroku przez palącymi promieniami, bo zwierzęta szukają jedzenia nawet przez osiem godzin dziennie na terenie praktycznie pozbawionym cienia.

Kalahari to nie jest miejsce dla istot o lękliwych sercach, a waleczności surykatkom odmówić nie sposób: już pięciotygodniowe maluchy uczą się polować na jadowite kobry! Jednak gdy do ich nory wpełznie pyton, mają niewielkie szanse by się obronić. Szczęśliwie na Kalahari pytonów jest znacznie mniej niż surykatek…

Podróż na sylwestra z outventure.life to czas, gdy możecie spodziewać się zieleni, kwiatów, fotogenicznych chmur i najedzonych surykatek. Za to w czerwcu i lipcu Delta Okawango rozleje się błękitnym wachlarzem, a przy oczkach wodnych będzie wiele się działo. Na każdej z tych wypraw odwiedzimy surykatki z Kalahari!

Tu znajdziesz wpis o spotkaniu z surykatkami luty 2020 a tu świetna opowieść Joanny Bagniewskiej ze świata zwierząt „Dzień matki u surykatki”

Anna Olej Kobus aka AfrykAnka

Anka po Afryce podróżuje od ponad 25 lat. Głównymi szlakami i bocznymi drogami. I jest nieustająco zafascynowana tym kontynentem, zaś poznanymi historiami dzieli się na blogu AfrykAnka.pl oraz podczas pilotowanych przez nią wypraw.

Kobieta pracująca, co żadnych wyzwań się nie boi. Prowadziła pierwszą grupę turystyczną do Etiopii, napisała pierwszą w Polsce książkę o Namibii i pierwszy przewodnik dla dorosłych: „Zwierzęta Afryki. Przewodnik na safari”.

Na safari najbardziej lubi bliskość natury, biwaki i wieczorne ogniska. Wierzy w moc ubuntu i dobrej kawy.


Więcej o Ani, ciekawe teksty, porady, informacje o zwierzętach i książki do kupienia na: Afrykanka.pl